wtorek, 8 grudnia 2015

06.

Mijały kolejne tygodnie w Hogwarcie. Kolejny miesiąc bez wieści od Harry'ego i Rona. Ginny także nie miała żadnych informacji. Kończył się październik. Noc duchów. Hermiona nie znała hasła do gabinetu McGonagall, ale na swoje szczęście, w drodze na śniadanie spotkała Hannę Abott. Dziewczyna wciąż była wdzięczna Hermionie, za oddanie funkcji prefekta naczelnego, więc z pełnym zaufaniem i wielkim uśmiechem podzieliła się potrzebną wiedzą.

- Prawa Gampa - wypowiedziała, patrząc z lękiem na duży, ciemny pomnik chimery. Zwierzę przesunęło się w prawo. Hermiona weszła na kręte schody i poczuła jak stopnie szybko się ruszają. Zatrzymała się tuż przed imponującymi drzwiami. Zapukała.
- Proszę - usłyszała sztywny ton głosu McGonagall. Otworzyła drzwi i przekroczyła próg.
- Dzień dobry - powiedziała cicho. Profesor wyglądała na bardzo spiętą. Wypełniała jakieś papiery i tylko na chwilę zerknęła na Hermionę. - Przeszkadzam?
- Nie... - McGonagall w końcu poderwała głowę do góry, by z nią porozmawiać. - Witaj, Hermiono. Co się stało?
Dziewczyna spojrzała na portret należący do Albusa Dumbledore'a, jednak poprzedniego dyrektora w nim nie było.
- Chodzi o Harry'ego i Rona, o zakon... - zaczęła niepewnie. Nie musiała nic więcej dodawać. McGonagall spojrzała na nią i westchnęła głośno. Potarła czoło brzegiem dłoni.
- W zeszły wtorek, William Weasley znalazł na parapecie małą, wymęczoną płomykówkę... - Hermiona wstrzymała oddech. - ...z karteczką, o treści "żyjemy".
Cały ciężar z dwóch miesięcy jakby nagle opadł z jej ramion. Przymknęła oczy i na moment schowała twarz w dłonie, oddychając głęboko.
- Dziękuję...- szepnęła do niej, do siebie, do przyjaciół.
- Jeśli jednak chodzi o zakon, dzisiejszej nocy ponieśliśmy stratę - oczy McGonagall złagodniały, a te Hermiony zaszły mgłą. Twarz jej skamieniała. Wszystko dookoła nagle zwolniło. Takich momentów było wiele w jej życiu. Tak jak w życiu wszystkich, biorących czynny udział w walce dobra ze złem.
- Kto? - nie mogła powstrzymać głosu od drżenia. Za sekundę jedna osoba zgaśnie na zawsze w jej rzeczywistości. Pozostanie tylko cieniem, przeszłością. Jedno pytanie. "Kto?".
- Hestia Jones.
Hermiona spuściła wzrok i pokiwała głową. Nie miała już nic do powiedzenia. Widziała Hestię dwa razy w życiu, ale ostatni raz całkiem niedawno. Na ślubie Billa i Fleur. Była ładną, bystrą, a przede wszystkim dobrą kobietą. Śmierć dobrych ludzi zawsze boli. Wychodząc z gabinetu, Hermiona zatrzymała łzy w środku.


Ubrała się ciepło. Opuściła zamek i usiadła przy jeziorze, od którego strasznie wiało chłodem. Wyciągnęła z torby pióro, kałamarz, kawałek pergaminu i podręcznik, na którym mogła ten pergamin położyć. Nie wiedziała co chce napisać. Było jej po prostu źle.
"Państwo Weasley". Napisała drobnymi, pochyłymi literami. Właściwie, jeśli miała pisać do kogoś z zakonu, wybrałaby Remusa Lupina, ale Molly i Artur mieli szybszy kontakt z Billem, do którego doszedł "list". Wahała się przez chwilę.
- I co dalej, Granger?
Hermiona zamknęła oczy. Ten oślizgły drań ją prześladował, a teraz bezczelnie patrzył jej przez ramię. Odwróciła się patrząc na niego z furią w oczach.
- Chyba nie chcesz pytać o stan zdrowia twojego byłego... -  zagadał z kpiną w głosie. - O tak, plotki szybko się rozchodzą. Nawet kłamstwa, takie jak choroba Weasley'a.
Napierał na nią wzrokiem, wyczekując jakiejkolwiek oznaki, że ma rację. Wiedział, że Weasley i Potter odwalają w tym momencie ważną robotę. Informacje o ich poczynaniach były by bardzo docenione przez Czarnego Pana. Jednak w spojrzeniu Hermiony nie było nic, poza lodem. Żadnych podpowiedzi.
- Marne zwycięstwo śmierciożerców i wróciła siła do udawania twardego, hm? - mruknęła pogardliwie. Malfoy'a zabolał ten przytyk do jego stan sprzed kilku dni. Czuł się potwornie przez ostatnie tygodnie. Na lekcjach zasypiał, bo w nocy dręczyły go myśli. Zaczerwienione oczy, potargane włosy i nieobecny wzrok, taki był Draco. Hermiona raz w zapomnieniu, mając w pamięci jego łzy, rzuciła do niego na przerwie "porozmawiaj z kimś, może ze Snape'em", jakby byli zwykłymi kolegami ze szkoły. Draco wtedy spojrzał na nią z ogromnym zdziwieniem, wydawało mu się, że się przesłyszał, spytał "co?". Dziewczyna tylko pokręciła głową. "Nic".
Teraz Malfoy patrzył na nią z wściekłością, ale tym razem także nie wiedział o co jej chodzi. Nie słyszał jeszcze o nocnej akcji.
- O czym znowu bredzisz, Granger? - zamrugał kilkakrotnie oczami. Dlaczego ona wiedziała, a on nie?
- Hestia Jones, Malfoy - warknęła. Draco ustąpił. Spuścił wzrok. Od czasu Dumbledore'a, wszystkie śmierci niewinnych ludzi powodowały u niego mieszane uczucia. - Odsuń się.
Chciała przejść, ale Malfoy zagrodził jej drogę.
- Nie zabiłem jej - powiedział podniesionym głosem, z wściekłością. Hermiona zaśmiała się pogardliwie - Nie jetem mordercą.
Dziewczyna nie mogła tego słuchać, gwałtownie chwyciła go za lewe przedramię i szarpnęła w mocnym uścisku.
- Nosisz ten żałosny znak, Draco! - rzuciła rozzłoszczona do granic możliwości. - To oznacza, że popierasz mordowanie.
Puściła go i ruszyła w stronę zamku, ale blondyn złapał ją mocno za oba przeguby.
- Słuchaj, no... - warknął. Próbowała się wyszarpnąć, Draco wbił palce jeszcze mocniej w jej skórę. Zdusiła w sobie jęk bólu - Nic nie wiesz o mnie i o mojej rodzinie.
Mówił spokojnym głosem. Mógł sobie na to pozwolić, kiedy całą agresję uwalniał zaciskając się mocniej na niej. Jej spojrzenie powinno go zabić.
- Nie obchodzi mnie twoja rodzina, ani tym bardziej ty. Jest wiele lepszych osób o które warto się troszczyć i chronić przed takimi jak wy. Nie jesteś mordercą - przyznała równie spokojnie, choć głos drżał jej ze złości. - Ciekawe jak długo możesz zostać czysty, zanim zabiją ciebie.
Wyrwała się i odepchnęła go, bo wciąż nie chciał ustąpić. W drodze do zamku rozcierała nadgarstki, które piekielnie ją bolały.

Była północ. Siedziała w łóżku przykryta ciepłą kołdrą, tylko dłonie trzymała splecione pod głową. Była potwornie zmęczona, ale nie mogła spać. Patrzyła w sufit i nie mogła zrozumieć jak wszystko mogło się tak potoczyć. Jej rodzice o niczym nie wiedzieli, dosłownie o niczym, choć bardzo chciałaby zwierzyć się matce. Nie mogła jej powiedzieć, że żałuje, iż nie wysłała ich do Australii, żeby wiedli beztroskie życie, podczas gdy ona ratuje świat czarodziejów. Nie mogła powiedzieć, że wolałaby poświęcić rodzinę. Bo to nieprawda, nie chciała tego. Więc skoro to wiedziała, dlaczego czuła się tak kurewsko źle? Dla niej rodzice byli najważniejszymi osobami na świecie, ale tak wiele ludzi trzeba uratować... 

Dochodziła pierwsza w nocy, ale Draco wciąż siedział w pokoju wspólnym. Kazał Balise'owi po prostu iść spać i zostawić go samego. Młody Malfoy usiadł w swoim fotelu i założył nogę na nogę. Spotkanie z Hermioną nie dawało mu spokoju. Wolałby, żeby się go bała, ale ona nie pokazała nawet cienia strachu. Zamiast tego ciągle na niego krzyczała, wyładowywała się na nim, nie bała się zacisnąć palców na mrocznym znaku. Chciała, żeby go zabolało. Zachowywała się dokładnie jak on, i to najbardziej go zszokowało. Jednak musiał przyznać sam przed sobą, że nikt do tej pory mu się tak nie przeciwstawił i nie dotknął tak głęboko jego uczuć. "Ciekawe jak długo możesz zostać czysty, zanim zabiją ciebie", ciekawe czy Hermiona wiedziała ile miała racji w tym co powiedziała. Przez to wszystko co powiedziała, zatęsknił za matką i za tą całą nadzieją, którą niosły jej słowa. Niestety, tylko słowa. Sama była przykładem bezsilności, a Draco nienawidził być bezsilnym.

"Kochani rodzice,

wszystko w porządku, niczego nie potrzebuję. Czuję się trochę samotna, kiedy nie ma Harry'ego i Rona. Rzadko mam okazję szczerze z kimś porozmawiać. Z nauką radzę sobie dobrze, na razie nie ma dużo pracy. Czekam ze zniecierpliwieniem na nasze święta. Bardzo tęsknię. Dajcie znać czy wszystko dobrze.

Kocham, Hermiona"

Dziewczyna poważnie zaczęła rozważać czy w drugiej części ferii, nie włączy się w poszukiwanie horkruksów. 

"Najdroższa Matko, 

Piszę do Ciebie i mam nadzieję, że tym razem odpiszesz mi prawdziwa Ty, a nie ojciec. Pragnę by to wszystko się skończyło. Nie martw się, nie pozwolę Cię skrzywdzić. Ja też się boję. Spróbuj jak najbardziej przyśpieszyć wszystko. Niech wybuchnie i zakończy się wojna, a wtedy uciekniemy razem. Obiecuję. 

D.M."

Draco musiał wysłać list słudze Narcyzy. Jej przyjacielowi nieczystej krwi, któremu z pewnością potajemnie ułatwiała lata niewoli. To co napisał nie mogło trafić do nikogo innego poza tą dwójką. Inaczej mogliby zginąć. Dotarło do niego co ma zrobić. Musi oddać Pottera w ręce Czarnego Pana.

Hermiona nie poszła na śniadanie, bo przez brak snu jej organizm nie mógłby przyjąć posiłku. Ten dzień był paskudny, a zmęczenie dawało się we znaki. Jak zombie wlokła się z klasy do klasy, a kiedy już do niej dotarła, musiała wkładać wiele wysiłku, żeby utrzymać oczy otwarte. Na ostatnich zajęciach, eliksirach, była już rozdrażniona przez to zmęczenie. Zaczęli tego dnia eliksir, o ironio, słodkiego snu. Hermiona stała nad swoim kociołkiem i pocierała powieki palcami, często mrugała, żeby nie tracić ostrości widzenia. Zobaczyła wśród książek Parvati egzemplarz proroka codziennego. Zaskoczenie trochę ją ożywiło.
- Od kiedy prenumerujesz proroka? - spytała cicho, by Ross nie usłyszał. 
- Jest tam dzisiaj artykuł mojej cioci - szepnęła z podnieceniem. - Polecam.
- Mogę na chwilę? Nie było mnie na śniadaniu - poprosiła. Sowa powinna jej przynieść dzisiejszy numer. Będzie musiała go odebrać z wielkiej sali. Parvati podała jej gazetę. Hermiona nie zdążyła nawet na nią zerknąć, bo Ross akurat przechodził obok jej ławki. Odłożyła proroka na puste miejsce obok siebie i znów spojrzała na swój kiepski eliksir. 
- Granger - usłyszała irytujący szept za swoimi plecami. Dopiero wtedy zauważyła, że Draco i Blaise siedzieli za nią. Próbowała ignorować ślizgona, ale kiedy klepnął ją lekko w ramię, przez co zamiast dodać dwie krople śluzu gumochłona, cała fiolka wpadła do oleistej cieszy, ogarnęła ją frustracja. Z kociołka buchnęło niepokojącą parą.Odwróciła się minimalnie w jego stronę. 
- Masz czekać na mnie po lekcji - jego ton zabrzmiał jak groźba, Hermiona spojrzała na niego morderczym wzrokiem.
- Słucham? - wycedziła po chwili. Draco wyglądał, jakby nie miał pojęcia czego Hermiona mogła nie zrozumieć. - Odwal się, Malfoy.
Odwróciła się z powrotem do swojego kociołka. Poczuła gwałtowne szarpnięcie. Draco złapał ją za ramię i odwrócił Hermionę przodem do siebie. Ta chwyciła to co miała pod ręką, a była to gazeta. Trzepnęła go w szyję i gazeta spadła na jego ławkę.
- Nie rób tak, nigdy więcej - powiedziała spokojnie. Wkurzało ją, że Malfoy jest tak niedelikatny i pozwala sobie na szarpanie i szturchanie jej. Na nadgarstku miała siniaki po sytuacji z poprzedniego dnia. Oboje spojrzeli na gazetę. Na odwrocie proroka codziennego widniał nekrolog. Wielki napis "Hestia Jones" uderzył w nią jak wiadro lodowatej wody. Spojrzała przed siebie i patrzyła jak Malfoy czyta. Sekundę później chłopak podniósł głowę i ich spojrzenia się spotkały. Mierzyli się wzrokiem przez chwilę. Hermionie wydawało się, że w jego oczach zobaczyła smutek, ale to nie miało znaczenia. Zabrała Proroka Codziennego i bez słowa wróciła do swojego beznadziejnego eliksiru. 
- Panno Granger, proszę zostać po lekcji - usłyszała parę minut później, gdy zajęcia dobiegały końca. 
Dziewczynie nie bardzo to odpowiadało. Jedyne czego chciała to iść do łóżka, żeby się przespać. Kiedy wszyscy wyszli, podeszła do biurka profesora. 
- Hermiono... wszystko w porządku? - Nathaniel spojrzał na nią zaniepokojony. - Martwię się o ciebie.
Dziewczyna była zwyczajnie zaskoczona.
- Tak, po prostu nie spałam najlepiej. 
- Ja też nie. Pełnia - uśmiechnął się nieśmiało. Hermiona, chcąc nie chcąc, wyobraziła sobie profesora, jak leży półnagi w swoim łóżku i próbuje zasnąć. Gdyby zmęczenie jej nie otępiło, na pewno zaczerwieniłaby się w tym momencie. Zamiast tego spuściła wzrok i uśmiechnęła się dyskretnie. - Gdybym wiedział, że nie śpisz, moglibyśmy pójść na błonia. Jezioro wygląda nocą fantastycznie.
"Na Godryka, co on bredzi?", pomyślała Hermiona i w duchu się zaśmiała. Miała nadzieję, że to tylko niewinne żarty.
- Czy to clue tego małego spotkania? - spytała niepewnie. Ross uśmiechnął się, ale zaraz potem spoważniał.
- Nie - delikatnie chwycił ją za dłoń, a Hermionie żołądek podszedł do gardła. Nie było to jednak żadne miłosne wyznanie. Wyciągnął jej rękę bliżej siebie i musnął palcem siniaki. Spojrzał na nią pytająco.
- Nic takiego - odpowiedziała na niewerbalne pytanie. 
- Kto ci to zrobił? - spytał poważnym tonem. Hermiona pokręciła głową.
- Już nieistotne. Radzę sobie - powiedziała przekonująco. Je zielone oczy wwiercały się w nią.
- Jeśli jeszcze raz zobaczę coś takiego, nielegalnie podam ci Veritaserum i dowiem się, kto cię skrzywdził - powiedział bardzo stanowczo. - Jestem na każde twoje zawołanie.
Hermionie zmiękły kolana. Jedno było pewne, Lavender by ją zabiła.
- Miejmy nadzieję, że to nie będzie konieczne - odparła wymijająco. Cofnęła niepewnie rękę. - Dziękuję.

Wyszła z sali i nie wiedziała co o tym myśleć. Poczuła się nagle dziwnie bezpiecznie, ale też tak, jakby robiła coś złego. Może po prostu Ross ją bardzo lubił. Tak zwyczajnie, platonicznie. Poczuła, że teraz może zasnąć spokojnie. Była bardzo słaba, nie jadła od obiadu poprzedniego dnia, choć dochodziła już siedemnasta.
- Chodź ze mną - usłyszała chłodny ton przy swoim uchu. 
- Nie - powiedziała i nawet nie uraczyła go spojrzeniem. Malfoy znowu złapał ją za rękę i zaczął ciągnąć w boczny korytarz. 
- To nie była prośba - Draco za wszelką cenę usiłował znaleźć się z nią sam na sam.
- Malfoy, przestań! - krzyknęła rozwścieczona. Jej krzyk poniósł się echem przez cały korytarz. Wyrwała mu rękę i puściła się biegiem w drugą stronę. Złapał ją, wykręcił rękę i przycisnął do ściany. 
- Uspokój się, Granger - powiedział, przyciskając ją swoim ciałem. 
- Nie możesz mnie tak traktować - odparła spokojniejszym tonem. - Jak tak dalej pójdzie, zaczniesz mnie zwyczajnie bić.
- Przestań... nie biję kobiet - opowiedział zniesmaczonym tonem. Zwolnił ucisk, żeby nie robić jej więcej krzywdy.
- Po co, od czego jest cruciatus?  - spytała retorycznie i odwróciła się do niego przodem. 
- Koniec tych żartów. To, że nie wykręcam ci ręki, nie znaczy, że możesz odejść.
- Daj mi spokój, dobra? - warknęła.
- Musisz mi powiedzieć gdzie jest Potter.
- Odwal się - powiedziała wściekła. Odepchnęła go od siebie, ale to przyniosło jeszcze gorszy skutek. Malfoy złapał ją za nadgarstki i ponownie przygwoździł do ściany.
- Puść mnie! Mówię poważnie, Draco, puść! - Malfoy wyciągnął z kieszeni fiolkę i siłą wlał zawartość do jej ust. Dziewczyna zakrztusiła się.
- Co to jest?! - krzyknęła przerażona.
- Eliksir słodkiego snu. Nie możesz się tak stawiać.
- Co? Zostaw... - usłyszała kroki, szybkie, to był bieg. Poczuła się bardzo słabo.
- MUSZĘ to wiedzieć - powiedział zdesperowany i ścisnął jej nadgarstki mocniej. Nie miała już siły. Pragnęła wróć do łóżka natychmiast. Kolana się pod nią ugięły, mimowolnie zamknęła oczy.
Ucisk ustąpił. Prawie osunęła się po ścianie, ale udało jej się utrzymać na nogach. Spojrzała na to co się dzieje i zobaczyła Rossa, który chował różdżkę.
- Szlaban do końca semestru, Malfoy - wycedził i ruszył w stronę Hermiony, wyciągając do niej rękę. Draco kiedy tylko podniósł się z podłogi, posłał mu nienawistne spojrzenie, odwrócił się i po prostu odszedł.
- Obejmij mnie - nauczyciel podszedł do Hermiony i położył jej dłoń na plecach. Zorientowała się, że chce ją wziąć na ręce. Pokręciła głową.
- Nie, nie... - wymamrotała. - Muszę dojść do dormitorium. Zasypiam. 
Zrobiła chwiejny krok w jakimkolwiek kierunku, byleby stamtąd odejść. 
- Chodź, proszę. Nie dojdziesz sama - powiedział opiekuńczym tonem i asekuracyjnie stanął bardzo blisko. 
- Nie, nie mogę - chciała zabrzmieć stanowczo, ale z jej ust wyszedł słaby jęk, zanim upadła na tors nauczyciela.

3 komentarze:

  1. Hej haj hello :) tak uroczo zaprosiłaś do siebie, więc nie mogłam nie skorzystać :) Przyznam szczerze, że Twój styl pisania powala :) Nie jest zbyt skomplikowany, ani niezrozumiały, przez co czyta się lekko bez większego wysiłku :) Co do historii, urzekła mnie od początku :) Fajnie, że zachowałaś klasyczne cechy bohaterów i nie odbiegasz od standardów :) Nie chce Cie straszyć, ale mam zamiar częściej tu zaglądać, wiec bój się (śmiech) :) Pozdrawiam cieplutko i liczę, że po przeczytaniu moich wypocin także zdobędziesz się na jakiś konstruktywny komentarz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak cudownie, że tak szybko dodajesz rozdziały. Czytałam również wczorajszy, jednak nie zawsze mam czas na skomentowanie ( porządne ) czegoś. Powiem Ci, że piszesz bardzo przyjemnie - szybko się czyta, przede wszystkim można się wczuć w emocje towarzyszące bohaterom. Uwielbiam Malfoya, jako największego dupka świata. Granger jako odważną i wyszczekaną Gryfonkę, oraz tajemniczego profesora, który nie do końca wiem czy ma czyste zamiary wobec dziewczyny hmmm? Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdzialki, życzę dużoooo veny!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ross chyba podkochuje się w Hermionie. Oby tylko nie miała przez to kłopotów. Malfoy jest sobą i za to duży plus dla Ciebie. Chociaż momentami mnie denerwuje :D
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń